poniedziałek, 31 października 2016

Wisport Gekon

Pełna organizacja

Nerka Wisport Gekon

 



      EDC, zestaw noszonych codziennie przedmiotów może mieć różne rozmiary. Jedni noszą tylko telefon, portfel i klucze, a inni zawsze mają ze sobą stertę przydatnych gratów. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Na początku nosiłem w sumie portfel, klucze, telefon i mały folder. Z czasem doszła latarka, multitool, powerbank i wiele innych zabawek... Wtedy zaczyna brakować kieszeni, a nawet jeśli jest w nich jeszcze miejsce to ciężko coś znaleźć bez dłuższych poszukiwań. Przyszedł czas, żeby się zorganizować.



      Nigdy wcześniej nie nosiłem nerki, więc nie miałem konkretnych preferencji. Na początku byłem mocno nastawiony na dużą nerkę Baribala, później na Helikon Bandicoot, aż w końcu znalazłem ideał - Wisport Gekon. Plan był prosty, potrzebowałem dużej nerki, ale nie tylko do lasu, więc nie mogła za bardzo odstawać od ciała. Dużo wymagań... Prostokątne konstrukcje odstraszyły mnie obijaniem się o udo podczas biegania, więc odpadły dość szybko. Bandicoot jest moim zdaniem ciut za okrąglutki i też mocno odstaje. Ze wszystkich taktycznych nerek najbardziej komfortowy wydaje mi się Wisport, bo ma typowo sportowy kształt (trochę taki banan) i przy dobrze wyregulowanym pasie można całkiem komfortowo pobiegać. 



      Zacznę nietypowo, od tyłu... Gekon ma szeroki (5 cm) pas nośny, co bardzo przypadło mi do gustu, bo można wygodnie przenosić w nim nawet cięższe rzeczy. Taśmy są jednak bardzo śliskie i wyjeżdżają z regulatorów, więc przeciągnąłem przez nie nitkę i zostawiłem tylko regulację przy zapięciu. Idąc po pasie w stronę samej nerki widzimy system taśm molle. Fajna opcja, bo możemy użyć nerki, jako dodatkowej kieszeni przy plecaku, ale wtedy dyndający pasek trochę denerwuje, a i wygląda to... średnio. Nad taśmami jest mała kieszonka, zamykana na zamek błyskawiczny, na coś szczególnie ważnego, bo dostęp do niej jest możliwy praktycznie dopiero po odpięciu nerki. Dobre miejsce dla dokumentów w podróży. 




      I teraz płynnie przechodzimy na front! Z przodu też znajdziemy taśmy do montażu dodatkowych kieszonek/pokrowców/karabińczyków/czegokolwiek. Z jednej strony mamy 4 komórki molle (zdjęcie powyżej), z drugiej jedną taśmę 5 cm i 2 komórki molle. Ja przypinam do nich pokrowiec na butelkę z wodą i małą kieszonkę na telefon, gdy wybieram się na rower. Jeszcze więcej taśm naszyto na przedniej, małej kieszeni. Te za to są pokryte rzepem i aż proszą o naszywki. Mamy tu łącznie 8 komórek molle, bo środkowa taśma to po prostu pasek z rzepem bez podziału na komórki. Całość uszyto z cordury, co jest wyraźnie zaznaczone metką. Do towarzystwa dla dobrych materiałów dodano klamry ITW Nexus, więc jakość jest na wysokim poziomie.





      Czas na wnętrze, bo przecież to jest tutaj najważniejsze. Mała kieszeń kryje w sobie szeroką gumkę, podzieloną na trzy części. Najdłuższa rzecz, jaką tam pakuję to Victorinox Nomad. Na drugiej ściance wszyto małą kieszonkę z siatki - dobra na drobnicę, typu baterie do latarki.





      Zapinamy dwukierunkowy suwak i bierzemy się za kolejny, typ razem delikatnie materiałem, żeby brud nie zapychał zamka i... witamy w głównej komorze. Od strony zewnętrznej znajduje się taka sama guma, jak w mniejszej kieszeni i też podzielono ją na trzy części (Mogłyby być cztery). Po bokach, w kierunku pasa, jest dużo luzu. Ja z boku noszę kieszonkową ostrzałkę Lansky. Od strony ciała znów spotykamy powtórkę z małej kieszeni, czyli kieszonkę z siatki, tym razem większą. W tej części noszę portfel Baribal Weles, który wchodzi tam idealnie (mam wersję obniżoną o 1 cm). Tuż nad siatką mamy lekko ukrytą kieszeń zapinaną na zamek. Sprawdzi się przy noszeniu tam płaskich rzeczy.




      Podsumowując, nerka jest duża i nie każdemu się to spodoba. Ratuje ją wystająca mała kieszeń, bo po przykryciu nerki bluzą/kurtką, tylko ona wystaje i nie widać, że mamy spory worek na pasku. Plusem jest pojemność, bo mieści się w niej ogrom szpeju. Mi nie udało się jej jeszcze zapełnić. Wisport Gekon kosztuje ok. 170 zł, więc jest bezpośrednią konkurencją dla dużej nerki Baribala. Moim zdaniem Baribal jest lepszy w teren (więcej możliwości montażu), a Gekon wygrywa w mieście(komfort przenoszenia). Nerkę EDCuję od roku i nie widać na niej śladów zużycia. Materiał nadal wygląda, jak nowy, nici nie puszczają, a zamek się nie zacina. Szczerze polecam Gekona każdemu, kto potrzebuje dobrej organizacji dużej ilości sprzętu i chce chodzić z nerką codziennie. Nerka od Wisportu to dobry kompromis między taktycznym wyglądem, pojemnością, a wygodą użytkowania. 






















poniedziałek, 24 października 2016

Zepyr Grom / Belleville 790V

Taktyczne trzewiki

 

Kilka słów o tanich butach "taktycznych"

 

      Gdziekolwiek się wybieramy, jeden element naszego wyposażenia jest niezmiennie ważny. Czy to ASG, wyjazd w góry, urban exploration, czy zwykła leśna włóczęga, buty są, moim zdaniem, sprzętem decydującym o komforcie danego wypadu w teren. Sam długo śmigałem po lasach w "adidasach" (niezamierzony rym), później w glanach, które w perspektywy czasu wydają mi się straszne. Dobrym rozwiązaniem jest zakup butów trekingowych. Są tańsze ze względu na brak taktycznej stylówy, a oferują często wyższą jakość i lepsze rozwiązania. Mi jednak zachciało się obuwia typowo taktycznego i jakieś dwa lata temu kupiłem model Zephyr GROM Z007.


      Buty kupiłem z sklepie Militaria.pl za ok 200 zł - niewiele jak za buty, które mają się sprawdzić w każdych warunkach i... niestety się nie sprawdziły. Z założenia miały to być lekkie buty do długotrwałego użytku. Lekkość się zgadza, waga jest na przyzwoitym poziomie. Co do wytrzymałości mam jednak bardzo duże zastrzeżenia. Już po trzech krótkich spacerach z psem po osiedlu, skóra na zgięciach zaczęła pękać. Stwierdziłem, że to wada tego konkretnego egzemplarza i oddałem buty na reklamację. Po miesiącu wróciły w takim samym stanie, a producent stwierdził, że nie ma żadnych pęknięć i tak właśnie powinno to wyglądać. Ok, nie miałem już chęci walczyć i odpuściłem. Po 3 miesiącach pęknięcia zrobiły się już bardzo wyraźne i zaczęło odchodzić lico skóry. W takiej cenie trzeba się pogodzić z bardzo słabą jakością materiałów... 


       No dobra, wylałem już swoje żale i przechodzimy do plusów, a tych jest całkiem sporo. Buty słusznie zostały ometkowane jako wodoodporne. Nie raz wchodziłem w nich w głębokie kałuże, a w środku zawsze było sucho, co dobrze stroi z przyczepną podeszwą. Jeśli już jesteśmy przy podeszwie... Pierwsze kroki w tych butach przyniosły mi skojarzenie z miękką, gumową powierzchnią, znaną z placów zabaw. W Gromach Z007 zastosowano żelową wkładkę ASO oraz obszar amortyzujący piętę. Zestaw ten działa bardzo dobrze i nie można mieć do niego zastrzeżeń. Jest miękko, komfortowo, ale też stabilnie i bezpiecznie, bo buty dość dobrze trzymają kostkę. 


      Zephyr GROM Z007 to moim zdaniem buty na chłodniejsze pory roku. Są dość grube i może to przeszkadzać w cieplejsze dni. Buty testowałem na najróżniejszych spacerach/marszach po lasach, w mieście, na strzelankach ASG i wypadają dobrze. Dodatkowym atutem jest to, że da się w nich całkiem normalnie prowadzić samochód, co nie jest wcale standardem w tego typu obuwiu.


      Podsumowując, Zephyr GROM Z007 to całkiem dobre buty. Są ciepłe, wygodne, wodoodporne, ale... zrobione są z materiałów bardzo słabej jakości i właśnie to "ale" nie pozwala mi ich polecić. Myślę, że tego typu buty powinny wytrzymać o wiele więcej, tym bardziej, że za 200 zł dostaniemy już całkiem przyzwoite "treki" o lepszej jakości wykonania. Mimo wszystko nadal używam Zephyrów do cięższych zadań, bo po prostu mi ich nie szkoda. Myślałem o zakupie trekingówek za podobne pieniądze, ale przez przypadek wpadły mi w ręce (a może na stopy) niewiele droższe Belleville 790V.


      Wspomniane "belki" mam od niedawna i nie zdążyłem jeszcze ich dokładnie przetestować, jednak mam już kilka spostrzeżeń. Belleville 790V to kontraktowe buty armii amerykańskiej, dlatego zrobiono je z materiałów na prawdę wysokiej jakości. Zastosowano w nich membranę GORE-TEX, dzięki czemu są wodoodporne, a jednocześnie dobrze "oddychają". Na liście zastosowanych technologii znajdziemy też dobrze znaną podeszwę VIBRAM, która zapewnia świetną przyczepność i dość dobrą amortyzację. Podeszwa jest wyjątkowo odporna na ścieranie, przez co jest bardzo twarda i skutecznie utrudnia prowadzenie samochodu. 


      Trudno mi w tej chwili powiedzieć coś więcej na temat wytrzymałości nowych butów. Jedno jest pewne,  jasne buty może i dają większy lans, ale trzeba o nie dużo bardziej dbać. Zadbany nubuk odwdzięczy się doskonałą oddychalnością, czego nie dadzą nam buty ze skóry licowej. Za to skóra licowa trudniej się brudzi i łatwiej czyści. Coś za coś. Jedne buty będą lepsze zimą, inne latem, a uniwersalne niestety jeszcze nie istnieją. Wybór butów taktycznych jest w tej chwili ogromny i każdy znajdzie coś dla siebie, jednak radzę unikać najtańszych rozwiązań, bo sam przejechałem się na procesie reklamacji i skończyło się zakupem drugiej pary. Za to Wam życzę trafionych wyborów i przyczepności w terenie!


czwartek, 13 października 2016

Schrade Frontier SCHF36

Pierwsze wrażenie


Schrade SCHF36  Frontier Drop Point



      Dzisiaj po kolacji moje materialistyczne serce zaciągnęło mnie do sklepu Militaria.pl, gdzie trafiłem w celu pomacania kilku folderów. Po dwudziestu minutach głaskania Kershaw'ów praktycznie byłem zdecydowany i nagle... "Kochanie, przecież potrzebuję czegoś nowego do lasu!"
Już jakiś czas temu zasadzałem się na Schrade'a Frontier, ale nie miałem okazji go obejrzeć na żywo i sprawa była ciągle odkładana na później. Poza tym, nawet jeśli bym na niego trafił w sklepie to miałem jeszcze wybór między SCHF36, a SCHF37, który jest po prostu dłuższym odpowiednikiem. Na miejscu okazało się, że 36 to dla mnie idealny rozmiar dla noża do zadań obozowych, czyli mocnego cięcia, rąbania, batonowania, itp. 

      Frontier to rasowy otwieracz do czołgów. Jest duży, ciężki i bardzo gruby. Głownia jest zrobiona, ze standardowej dla tego typu noży, stali 1095, czyli "rdzewnej" węglówki, co w połączeniu z konstrukcją full tang i grubością 6 mm daje duży zapas mocy. Żeby za szybko nie zardzewiał, pokryto go czarną, chropowatą powłoką, która przypomina mi poliuretanowe powłoki ochronne znane z samochodów terenowych... Oby i ta była tak odporna na uszkodzenia. 
Mimo dużych rozmiarów noża, prace wymagające dokładności da się wykonać wygodnie, dzięki podcięciu przy rękojeści, które pozwala znacznie skrócić chwyt. Sama rękojeść to po prostu plastikowe okładki, które nie są może piękne, ale przyzwoicie trzymają się dłoni, a jedynym niekomfortowym elementem, który może wkurzać na dłuższą metę jest gimping w dolnej tylnej części rękojeści. 


      W zestawie z nożem dostajemy ciut tandetną, materiałową pochwę, słabe krzesiwo i diamentową ostrzałkę o nieznanej gradacji, o której nie mam jeszcze nic do powiedzenia. Całość mimo wszystko wygląda znośnie i da się wygodnie przenosić na pasku. Jako minus pochwy zaliczyłbym brak możliwości zamocowania na taśmach molle, bo na dłuższy marsz wolałbym przytroczyć ją do plecaka. 
      Pierwsze wrażenie jest dobre. Myślę, że nóż będzie robił robotę i nie zawiodę się na nim, kiedy będzie potrzebny. Jakaś konkretniejsza recenzja w formie wpisu lub filmu pojawi się, kiedy już dokładnie sprawdzę, na co go stać, a teraz... czeka go ciężka robota.

Na koniec dla porównania grubości wrzucam zdjęcie. Od lewej : Mora Companion, Cold Steel Kobun i Schrade SCHF36.




środa, 12 października 2016

Sanrenmu 710

Pierwszy stopień wnożowienia

Sanrenmu 710


      Są takie noże, które praktycznie każdy chciałby mieć. Rozmaite Spyderco, Zero Tolerance i inne projekty o wartości małej sztabki złota. Czy szansę na znalezienie się w grupie "wymarzonych" może mieć folder za niecałe 40 zł? Przed wami "must have" na miarę każdej kieszeni. SRM710!


      Sanrenmu 710 - lepszy chińczyk - to pierwszy nóż, który nosiłem codziennie. Wcześniej miałem kilka wschodnich konstrukcji, ale byłem świadomy ich słabego wykonania, które w połączeniu ze stalą, która tępi się przy cięciu kartek powodowało, że nie nosiłem tych noży zbyt często. Zawsze coś mnie w nich denerwowało. Słaba blokada, głownia z plasteliny, nie do końca ciekawy wygląd. 
      Z takim doświadczeniem zacząłem myśleć o czymś "firmowym", ale plany te musiałyby poczekać, bo portfel nie chciał magicznie przytyć. Na szczęście przejście na normalną jakość ostrza zapewniła mi właśnie 710-tka. Nóż kupiłem w sklepie Militaria.pl za niespełna 40 zł. W zamian za to dostałem na prawdę solidne narzędzie. 
Stal to 8Cr13MoV, co zupełnie wystarcza do codziennych zastosowań. Głownia jest mała, zgrabna i ma niepełny szlif wklęsły, który nie jest może idealny, ale w tym wykonaniu co najmniej znośny. 


      Na górnej krawędzi głowni znajdziemy bardzo przyjemny i bezpieczny gimping, czyli małe ząbki, które trzymają nasz kciuk nieruchomo podczas pracy nożem. Mniej przyjemny jest kołek, który przy częstym otwieraniu trochę męczy palec. 
      Rękojeść jest wykonana w całości ze stali. Jest zimna i śliska. Sprawę ratuje mała wstawka z czymś na wzór pilniczka, choć to rozwiązanie nie każdemu będzie się podobało. Jeśli chodzi o rozmiar to dla mnie nóż mógłby być dłuży o centymetr i byłoby idealnie, Wiem, że nie był projektowany do ciężkich prac, ale przy tej długości ciężko o pewny chwyt nawet przy szybkim cięciu kartonów. Swoją drogą projekt aż za mocno przypomina Sebenzę, ale ten temat pominę, żeby nie urazić niczym znawców tematu, gdyż Sebenzy nie miałem okazji nawet pomacać. Po drugiej stronie rękojeści jawi nam się skuteczna blokada frame lock, dzięki której nie musimy martwić się o palce. Rozwiązanie pewniejsze, niż liner lock i dorzucające co nieco do designu noża, bo blokadą jest po prostu jedna okładka rękojeści. 
Tuż przy blokadzie mamy klips. Mocny, nie niszczący kieszeni i długi... za długi moim zdaniem. Ciężko mi było się przyzwyczaić do tak długiego klipsa przy tak małym nożu, ale jest ok. Klips ma tyko jedną pozycję. Wygląda dobrze, jest prosty i dobrze komponuje się z całokształtem. Brak możliwości zmiany pozycji klipsa zaliczam na plus, bo dzięki temu rękojeść nie ma niepotrzebnych dziurek i wygląda bardzo elegancko. 


      Sanrenmu 710 może śmiało konkurować z dużo droższymi nożami. Za niewielką kwotę dostajemy dużo więcej, niż można się spodziewać. Wykonanie jest na bardzo dobrym poziomie, nie można narzekać na złe spasowanie elementów. Nóż nawet przy dużym przebiegu nie łapie luzów, co jest niespotykane w tej kategorii cenowej. 
      Zauważyłem, że SRM710 to prawdziwy wirus EDC. Dzięki niemu łatwo kogoś zarazić noszeniem noża, jako codziennego pomocnika, Cena jest akceptowalna dla każdego i nawet nie do końca przekonani mogą na własnej skórze sprawdzić, czy to ma sens. A czy ma? 
Po ponad dwóch latach użytkowania śmiało mogę powiedzieć, że tak. Polecam go każdemu, początkującym, jak i nożowym wyżeraczom, którzy jeszcze nie mają go w swojej kolekcji. 


środa, 5 października 2016

CRKT Hammond Desert Cruiser

Wojna w kieszeni


CRKT Hammond Desert Cruiser

      Na początku nożowej przygody każdy ma jakiś wymarzony nóż, który po prostu musi kupić. Dla jednych jest to Ontario RAT, dla innych Spyderco Tenacious... Mi dawno temu zachciało się czegoś bardziej 'taktycznego'... i tak po kilku latach od zakupu pierwszego noża do mojej kieszeni trafił od dawna pożądany CRKT Hammond Desert Criuser. No z takim to już jest się pro operatorem!


      Nóż ten został zaprojektowany na potrzeby operacji IRAQI FREEDOM, więc oprócz stylu, ma prawdziwie wojenny rodowód. Nie przypadnie on do gustu osobom celującym w low profile. Wygląda tak, że babcie piszczą, kiedy wyciągasz go w sklepie, żeby rozciąć zgrzewkę wody mineralnej niegazowanej... Sam trochę zmieniłem upodobania od momentu, kiedy wpadł mi w oko i teraz wolę spokojniejsze projekty, np. RAT 1 (był już tutaj opisany, poszukaj). 
      Pierwsze, na co zwróciłem uwagę w tym nożu to rozmiar. Na prawdę spory z niego skubaniec. Sam nie jestem zwolennikiem przerośniętych folderów, bo nie zrobią takiej roboty, jak fixed, a do prac typowych dla "składaków" bywają za duże i niewygodne. Mimo wszystko taki rozmiar uważam za absolutny max do noszenia w kieszeni i przez ok. 2 miesiące nosiłem go codziennie. 


      Kupiłem z ciekawości wersję combo, czyli z częściowo ząbkowanym ostrzem. Słyszałem o takim rozwiązaniu bardzo złe opinie, więc postanowiłem sprawdzić samemu i... masakra! Jednak czasem ludzie w internecie mają rację. Największym minusem takiej krawędzi tnącej jest dla mnie fakt, że strasznie ciężko tym coś zastrugać. Na plus może być agresja cięcia włóknistych materiałów, ale bez przesady, gładkie ostrze zrobi praktycznie to samo. 
      Jak już jesteśmy przy głowni to warto wspomnieć o jej otwieraniu. Opcje mamy dwie. Możemy to zrobić klasycznie, kołkiem, chociaż jest to niewygodne, bo w pozycji złożonej kołek jest bardzo blisko okładek i ciężko wepchnąć pod niego palec. Druga możliwość to dużo przyjemniejszy flipper, który po otwarci chowa się w czymś na kształt jelca. Dodatkowo zastosowano tu LAWKS System. Brzmi bardzo poważnie, a w rzeczywistości jest to mała blaszka, która po przełączeniu dodatkowej blokady wsuwa się pod liner locka tak, że nie można odblokować noża. Bezpieczne rozwiązanie przy cięższych pracach, aczkolwiek upierdliwe przy częstym używaniu noża, bo praktycznie każde oparcie kciuka na głowni kończy się włączeniem owej blokady. 
      Kończąc temat głowni dodam, że ma piękną, długą fałszywkę i... nie do końca wiadomo, z jakiej stali jest wykonana, bo na nożu nie znajdziemy żadnych oznaczeń, a sklepy mające ten model w sprzedaży piszą różnie, raz 8Cr14MoV, raz AUS-8. Trudno jednoznacznie orzec :)


      Czas na rękojeść. Ta może mieć różne kolory, np. czarny lub oliwkowy. Ja wybrałem opcję 'pustynną', bo moim zdaniem najbardziej pasuje do charakteru tego noża. Okładki wykonano z zytelu i dzięki ciekawej fakturze całkiem dobrze trzyma się ją w ręku. Nie kaleczy dłoni nawet przy cięższej robocie, a i niechętnie ucieka z mokrej ręki. W rękojeści wywiercono trzy duże otwory, moim zdaniem, służące do zbierania brudu, chociaż w sytuacji podbramkowej można dzięki nim przywiązać nóż do np. tyczki/gałęzi, jak w swojej recenzji wspomniał Piran. 


      Jedyną niespójną rzeczą jest dla mnie klips. Zbyt łagodny i zaokrąglony w stosunku do całokształtu, który cechuje się raczej ostrymi, wyraźnymi liniami. Jako rekompensatę za kiepski wygląd klipsa dostajemy możliwość zamontowania go w czterech możliwych miejscach. W zestawie z nożem jest dodawany drugi klips z kompletem śrubek dla osób leworęcznych. 
      Podsumowując, nóż wygląda dobrze i całkiem dobrze sprawdza się w codziennych pracach, choć czasem jego rozmiar sprawia, że nie jest to tak wygodne, jak byśmy tego chcieli. Jeśli lubisz tak mocno taktyczne ostrza lub chciałbyś mieć nóż o bardziej agresywnym stylu na wypady w teren to jak najbardziej polecam. Stal nie jest wymagająca, łatwo się tępi i łatwo ostrzy. Spasowanie elementów nie jest idealne i można tam było sporo poprawić, a po dłuższym czasie głownia łapie lekkie luzy, ale należy pamiętać, że ten nóż można kupić za ok 110 zł (np. Specshop - ja tam kupiłem nawet ciut taniej), więc mieści się nadal w klasie budżetowej i jak na taką, na prawdę dobrze się sprawdza. 
      Chcesz mieć składanego fightera w kieszeni? Kupuj!