czwartek, 13 października 2016

Schrade Frontier SCHF36

Pierwsze wrażenie


Schrade SCHF36  Frontier Drop Point



      Dzisiaj po kolacji moje materialistyczne serce zaciągnęło mnie do sklepu Militaria.pl, gdzie trafiłem w celu pomacania kilku folderów. Po dwudziestu minutach głaskania Kershaw'ów praktycznie byłem zdecydowany i nagle... "Kochanie, przecież potrzebuję czegoś nowego do lasu!"
Już jakiś czas temu zasadzałem się na Schrade'a Frontier, ale nie miałem okazji go obejrzeć na żywo i sprawa była ciągle odkładana na później. Poza tym, nawet jeśli bym na niego trafił w sklepie to miałem jeszcze wybór między SCHF36, a SCHF37, który jest po prostu dłuższym odpowiednikiem. Na miejscu okazało się, że 36 to dla mnie idealny rozmiar dla noża do zadań obozowych, czyli mocnego cięcia, rąbania, batonowania, itp. 

      Frontier to rasowy otwieracz do czołgów. Jest duży, ciężki i bardzo gruby. Głownia jest zrobiona, ze standardowej dla tego typu noży, stali 1095, czyli "rdzewnej" węglówki, co w połączeniu z konstrukcją full tang i grubością 6 mm daje duży zapas mocy. Żeby za szybko nie zardzewiał, pokryto go czarną, chropowatą powłoką, która przypomina mi poliuretanowe powłoki ochronne znane z samochodów terenowych... Oby i ta była tak odporna na uszkodzenia. 
Mimo dużych rozmiarów noża, prace wymagające dokładności da się wykonać wygodnie, dzięki podcięciu przy rękojeści, które pozwala znacznie skrócić chwyt. Sama rękojeść to po prostu plastikowe okładki, które nie są może piękne, ale przyzwoicie trzymają się dłoni, a jedynym niekomfortowym elementem, który może wkurzać na dłuższą metę jest gimping w dolnej tylnej części rękojeści. 


      W zestawie z nożem dostajemy ciut tandetną, materiałową pochwę, słabe krzesiwo i diamentową ostrzałkę o nieznanej gradacji, o której nie mam jeszcze nic do powiedzenia. Całość mimo wszystko wygląda znośnie i da się wygodnie przenosić na pasku. Jako minus pochwy zaliczyłbym brak możliwości zamocowania na taśmach molle, bo na dłuższy marsz wolałbym przytroczyć ją do plecaka. 
      Pierwsze wrażenie jest dobre. Myślę, że nóż będzie robił robotę i nie zawiodę się na nim, kiedy będzie potrzebny. Jakaś konkretniejsza recenzja w formie wpisu lub filmu pojawi się, kiedy już dokładnie sprawdzę, na co go stać, a teraz... czeka go ciężka robota.

Na koniec dla porównania grubości wrzucam zdjęcie. Od lewej : Mora Companion, Cold Steel Kobun i Schrade SCHF36.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz