środa, 9 listopada 2016

Foldery Ganzo

Chińczyk z klasą, czy tania kopia?


Foldery Ganzo



      Ganzo - chiński producent noży (foldery, fixedy, i multitoole) na poziomie jakości znanym z wyrobów Sanrenmu. Kilka lat temu, gdy noże tej firmy pojawiały się w sklepach, skusiłem się na model G620, który był bardzo tani (ok 40 zł) i wyglądał trochę lepiej, niż tanie SRM (albo tak mi się wydawało - młody i głupi byłem). Początek był ok... Otwieranie flipperem, wspomaganie otwierania, dzięki czemu blokada przyjemnie klikała. Stal szybko się tępiła i łatwo ostrzyła, kolejne dni z 620-tką w kieszeni mijały, aż nagle nóż po prostu zamknął mi się w czasie pracy prosto na palce. Zakończyło się lepiej, niż myślałem, bo sprawę uratowały rękawiczki, ale mimo wszystko straciłem zaufanie do tego noża, jak i jego producenta. Przez jakieś trzy lata omijałem Ganzo szerokim łukiem, aż znajomy wyciągnął coś, co przypominało Spyderco Paramilitary 2, ale było to Ganzo G729 i właśnie ten model całkowicie zmienił moje zdanie na temat tej marki. 



      
      G729 jest zrobiony, tak jak większość modeli tej firmy, ze stali "440C". Nie jest dobra, nie jest zła, jest po prostu w porządku. Hartowanie i pozostała obróbka to istna loteria. Można trafić na świetnie wykończony egzemplarz i ciężko wtedy zrozumieć negatywne opinie. Może się też trafić nóż, którego z powodu złej obróbki głowni nie da się naostrzyć, bo ciągle tworzy się tzw. drut. Swoją drogą, taki przypadek ostatnio spotkałem w nowym Ontario RAT1, ale reklamacja poszła sprawnie i skończyło się wymianą głowni. Pytanie, czy w Ganzo reklamacja przebiegłaby tak sprawnie i gładko? Wracamy do tematu. G729 jest dość dobrą kopią Paramilitarki od Spyderco. W ofercie Ganzo można też znaleźć noże przypominające RAT'a 1. Różnic jest oczywiście bardzo dużo i ciężko pomylić ze sobą wspomniane konstrukcje. Główna różnica to blokada. 




      Ganzo najczęściej w swoich folderach stosuje blokadę axis lock. Jest co całkiem fajne i bezpieczne rozwiązanie, bo axis sam z siebie się nie składa i nie łapie jakichś strasznych luzów. W G729 pin blokady chodzi dość ciężko i pewnie, chociaż nie jest zbyt wygodny. Przez taki typ blokady odpadają dwie z czterech możliwych pozycji klipsa - tylko tip-up, czyli klips z tyłu noża. Nie każdy musi to lubić, tym bardziej, że w takim położeniu klips wydaje mi się po prostu niewygodny podczas pracy. W kieszeni za to klips sprawuje się dobrze, jest wystarczająco sprężysty i nie szarpie kieszeni. 




      Okładki wykonano z G10 o drobnej, przyczepnej fakturze. Myślę, że chropowatość jest tutaj w sam raz - nóż nie wyjeżdża z ręki, ale też nie rani niepotrzebnie dłoni przy mocniejszym chwycie. G729 jest dostępny w kilku kolorach, od klasycznej czerni po wersję w kamuflażu w stylu UCP. 




      Czas na podsumowanie... Myślę, że Ganzo na przestrzeni ostatnich lat bardzo poprawiło jakość swoich noży. Kontrowersyjny jest wygląd, bo kilka modeli to prawie podróbki znanych projektów. Jeśli nie macie oporów przed noszeniem noża wzorowanego na droższym odpowiedniku to nie widzę problemu. Stal jest wystarczająco dobra do codziennego użytku, jednak skopiowany profil głowni w G729 sprawia, że przy "440C" w pomarańczowym egzemplarzu czubek jest już lekko wygięty. S30V raczej by się tak nie zachowała. Trzeba mieć na uwadze fakt, że G729 jest nożem do lekkich prac. Mojej drugiej połówce sprawiłem ostatnio Ganzo G623S-OR jako brelok do kluczy lub dociążenie torebki i... daje radę przy Jej wymaganiach. Otwiera koperty, paczki i rozmaite kuchenne artykuły (zapraszam na www.brokulzielony.blogspot.com ) Jakiś czas temu miałem okazję pomacać też Ganzo G726M i wydaje mi się, że jest na tym samym poziomie, co opisany wyżej G729. 
      Ganzo idzie cały czas to przodu i mimo kilku niedoskonałości mogę śmiało polecić noże tej marki. Tańsze modele kosztuję kilkadziesiąt złotych i są dobrą opcją na rozpoczęcie nożowej przygody. Przy droższych można się zastanowić, czy nie poszukać czegoś bardziej sprawdzonego u konkurencji, np. Kershaw ma w ofercie dużo ciekawych folderów w cenie lekko powyżej 100 zł. Sprawa wymaga przemyślenia, ale zdecydowanie jestem na "tak", chociaż po głowie wciąż będzie mi chodziło prawdziwe Spyderco, ale to już temat na inny wpis i... inną zawartość portfela. 








Za udostępnienie noży dziękuję Kubie (wersja zielona) i Bartkowi (wersja pomarańczowa)! 
Dziękuję też mojej drugiej połówce za pożyczenie pomarańczowego maleństwa i świetne zdjęcia w kuchennych klimatach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz